| 
Powrót do strony 
Publicystyka:
 
   
 
 Niewolnice w sadzie 
Sady owocowe. 
Wielohektarowe 
powierzchnie, a na nich posadzone drzewa jabłoni. Stoją jak żołnierze na placu 
apelowym. Jedna za drugą, jedna obok drugiej. Między pierwszą a drugą taka sama 
odległość jak między setną a sto pierwszą. Gałęzie perfekcyjnie poprzycinane, 
tak żeby żadna z nich nie mogła wystrzelić do słońca. Wszystkie muszą być tej 
samej długości. Korony jabłoni są jednakowe i wyglądają jak odbicie jednaj za 
pomocą kalki. 
Te jabłonie to 
niewolnice, które rosną tylko po to, żeby jesienią rodzić jabłka. Im więcej 
jabłek na jabłoni tym, większe jej szanse na przetrwanie. Stare, które są mniej 
plenne zima zostaną wycięte, pozbawione życia, bo są bezużyteczne. Na ich 
miejsce sadownik posadzi młódki, by co roku obficie rodziły. A po latach… i tak 
ten sam los. 
A w moim ogrodzie rośnie 
staruteńka jabłoń szara reneta. Już dawno przestała rodzić, ale bez tej 
babuleńki ogród byłby smutny. 
Kiedy patrzę na te sady 
owocowe to żal mi tych niewolnic i chętnie zwróciłabym im wolność. Posadziłabym 
je w starych ogrodach nieistniejących wiosek w Beskidzie Niskim. Poczułyby wtedy 
zapach łąki a w ich pobliżu mogłyby skryć się zające, a w koronach ptaki uwić 
gniazda. Pozwoliłabym im dożyć starości. 
Starość jest potrzebna w 
przyrodzie. Tak jak kwity pszczołom, robaki ptakom, a rosa trawie. Starość to 
esencja życia, doświadczenie przekazywanie młodym, to bezpieczeństwo i samo 
piękno ukryte w pomarszczonej korze pnia i cudownie rozpostartej koronie 
przepuszczającej poranne promienie słoneczne. 
Ta kora jest jak 
zmarszczki na mojej twarzy, a korona jest jak moje siwe włosy rozwiane na 
wietrze. 
Bo ja jestem jak ta stara 
jabłoń w moim ogrodzie. 
© Mirka 
Widurek  
Draganowa – Sandomierz - Mazowsze,  
4 - 14 marca 2020r. 
Powrót do strony Publicystyka: 
  
 |