|
Stefan Wyszyński – Prymas Tysiąclecia
|
|
Powrót do strony
Publicystyka:
Wyprawa do wnuków Pewnego dnia Babcia wraz z wnukami i ich rodzicami pojechała w odwiedziny do drugiego syna. Uparte Uszko został sam w dużym domu. W kuchni było uchylone okno. Krasnal bez problemu przecisnął się przez otwór i wpadł do ogrodu. Ogród był niewielki, nie to co u Babci. Pod murkiem rosły ogromne paprocie. Pod jedną z nich Uparte Uszko spotkał krewniaka Dzyndzelonka Zielonka, czyli krasnala irlandzkiego. Uściskom radości, podskokom nie było końca. Zielonek na głowie nie miał czapeczki, tylko zielony berecik z długą antenką. Ubrany był w ogrodniczki koloru czerwonego i drewniane buciki. Jego twarz przyozdabiała długa, gęsta broda sięgająca do bucików. Po tych wszystkich miłych przywitaniach postanowili zwiedzić okolice. Z pomocą przyszła ogromna ważka, która na grzbieciku przeniosła ich nad morze. Uparte Uszko tyle wody widział pierwszy raz w życiu. Wylądowali na plaży, której brzeg pełen był kamieni a nie piasku. To dobrze, bo piasek wdzierał by się we włosy brody Dzyndzelonka i właził pod czapeczkę upartego uszka. Obydwaj usiedli na brzegu i w milczeniu patrzyli na pieniste fale i wdychali morskie powietrze. Było bardzo miło i przyjemnie, ale zbliżała się pora powrotu do domu. Jednak ważka odfrunęła i zostali bez środka lokomocji. Smutni i zmartwieni nie wiedzieli co mają zrobić. Do domu było bardzo daleko, a robiło się już ciemno. Brzegiem spacerowała samotna mewa o imieniu Rybowłówka, znajoma Dzyndzelonka ze szkolnych lat. Była zmęczona całodziennym szukaniem pożywienia. Dzyndzelonek w języku irlandzkim poprosił Ją o pomoc w transporcie do domu. Mewa zgodziła się bez wahania pod warunkiem jednak, że będzie mogła spędzić noc w ogrodzie. Tak oto bezpiecznie dotarli do domu , a zmęczona mewa usnęła na dachu domku ogrodowego. Kiedy jesteśmy w trudnej sytuacji na pomoc przychodzą prawdziwi przyjaciele. Nie brakuje ich wokół nas. Następnego dnia cała trójka postanowiła wybrać się na wycieczkę. Celem wyprawy był pobliski park. Ten sam, do którego Babcia zabierała wnuki na spacer. Tam też przeżyli następną przygodę ale o tym jutro. Zdradzę tylko tajemnicę, że spotkali tam wielkiego żelaznego smoka. © Babcia
Mirka Powrót do strony Publicystyka: |
Polecamy na naszej stronie i u naszych znajomych:
Nasze ostatnie działania:
Rozdysponowaliśmy
POPŻ - działania niefinasowane POPŻ - działania niefinasowane Jak to robić? Jak pomagać i wspierać nie stygmatyzując?
Warsztaty dietetyczne 5 lipca 2022r. Krempna, Polany, Myscowa Lwów - Odessa 29 czerwca - 2 lipca 22' Debata z organizacjami pozarządowymi o pomocy humanitarnej |
|
Wyślij pocztę do
mwidurek@onet.eu
z pytaniami i uwagami dotyczącymi tej witryny sieci web. |